środa, 4 czerwca 2014

Geolog duszy - wywiad z Grażyną Rozmysłowicz

Autor Grażyna Rozmysłowicz Natalia Toczek

 

 


Rozmowa z Panią Grażyną Rozmysłowicz – bioenergoterapeutką.

Jak można byłoby nazwać Pani działalność, jak to wygląda?

Jest to bioenergoterapia, a dokładnie otwieranie człowieka na jego wszystkie możliwości, by mógł zrealizować się jak najszerzej. To jest droga rozwoju na polu nie tylko duchowym, ale także świadomościowym. I to mi sprawia największą frajdę. Ludzie wiedzą po co przychodzą – przychodzą po siebie samego. Jednak lubię bardziej pracować z ludźmi, którzy są samodzielni na swoje drodze, nie zawieszają się na mnie, nie chcą trzymać za rękę, tylko kiedy się boją pracujemy nad ich lękami.

Gdy otwiera się coś dobrego, otwierają się także emocje, m.in. lęki, niepokoje, niepewności, obawy. Wszystko to jest nowe. Tak... i nieprzewidywalne. Bo życie jest nurtem nieprzewidywalnym. Z tych niedomówień i lęków rodzą się choroby, które odkładają się przez lata (podczas kilku, kilkunastu wcieleń) zazwyczaj w tych samych miejscach. Jeden odkłada lęki w brzuchu, drugi złość w wątrobie, trzeci bierze na twarz, na plecy. Dlatego też każde spotkanie ze mną jest inne. Ja widzę człowieka w wymiarach przestrzeni, widzę jego „kieszenie”, w których pochował rożne, zapomniane rzeczy. Pracuję z nimi i podnoszę tego pacjenta o „oczko” wyżej, tzn. prowadzę spiralnie na wyższy poziom świadomości. Niesamowite jest to, że ludzie przychodzą tematycznie, na przykład seria z podobnymi problemami, czy seria osób z tymi samymi znakami zodiaku. Nastąpił kiedyś taki okres, kiedy przychodziły do mnie jedynie osoby po gwałcie i molestowaniu seksualnym. Byłam przerażona, że jest tego tak dużo! Nauczyłam się patrzeć na ludzi poprzez plamy energetyczne. Ściągam te twory i wrzucam do ognia. Poza tym pracuję z żywiołami, widzę je i wprowadzam w ludzi. Żywioł wody przechodzi przez stopy, przez odbyt wchodzi ogień, żywioł ziemi wędruje przez udo, a powietrze – przez 3oko, nos, oczy i gardło. Tworzą razem mandale. Gdy ona obraca się w prawą stronę, jest to dla sygnał, że zaczyna się uzdrowienie człowieka.

Nie nauczyłam się tego na bioenergoterapii, chociaż tam poznawałam swoje możliwości. Podczas takich zajęć odkryłam, że dostrzegam punkty energetyczne. Bioenergoterapia „odkurzyła” mi wiedzę, którą posiadłam na przestrzeni innych żyć jako mężczyzna lub kobieta, kiedy to uzdrawiam lub prowadziłam ekspansję do wiedzy. Widzę poprzednie wcielenia – zarówno swoje, jak i innych ludzi. Jeśli człowiek pozna te wcielenia, pozna samego siebie.

Mam od dłuższego czasu kontakt z wyższymi energiami czyli Archaniołami. Od wielu lat współpracuję z Archaniołem Michałem, Urielem i Metatronem. To na stałe, to już tradycja.

Kiedyś miałam z nimi kontakt mentalny, widziałam ich z daleka. Teraz widzę i słyszę te Istoty, tak jak ludzi. Widzę ich kolory, przestrzenie, konsystencje..przenikają mnie.. Swego czasu przeżyłam ogromne wzruszenie, gdyż Archaniołowie zaprosili mnie do swojej akademii. Nauka polegała na tym, iż brali mnie w siebie, wchłaniali ...poprzez to poznawałam ich. Wiedzcie jednak, że jestem osobą niepokorną, nie zatrzymuję się, wciąż prowadzę ekspansję w głąb siebie i rzeczywistości zwanej życiem jako takim. Dlatego też powiedziałam Archaniołom, że bardzo chętnie będę się ich uczyć, ale oni mają poznawać mnie. Skoro chcą pomagać ludziom, powinni zrozumieć ich naturę. Moja niepokorność zaowocowała zgodą, a Archaniołowie nauczyli mnie, w jaki sposób ich przywoływać i mówić, co mają wykonać w zakresie udzielania pomocy pacjentowi. Mówię o tym wszyskim po raz pierwszy, choć informacje te zawarłam także w ksiązce, którą planuje wydać w przyszłym roku.

Ponadto ostatnio w mojej świadomości pojawiły się istoty wyższe od Archaniołów, a najbliższe Bogu (czyli Źródłu wszelkiego stworzenia, wiedzy i mądrości), tj. Elohimy – mężczyźni-kobiety.

Jestem także osobą jasnosłyszącą. Kiedyś na ćwiczeniach bioenergoterapii podczas dotykania ciała mentalnego jednej osoby poczułam, że moja ręka słyszy. Bardzo się wtedy zdziwiłam. Ciało każdego człowieka ma swoją świadomość, także zmysłową, może ono słyszeć, widzieć, mówić, czuć. Na przykład chodziłam po trawie i słyszałam jak ona jęczy. Kiedyś także kupiłam mięso i słyszę: Mamo? - Było to bowiem mięso cielaka.

Przeszłam przez bardzo trudne śmierci kliniczne, widziałam tunel, szum w uszach.. były to kamienie milowe mojego rozwoju duchowego. Cztery lata temu przeżyłam paraliż i wtedy otrzymałam wiadomość: albo się zgodzę i umrę, albo przez śmierć wejdę w nową świadomość. Stało się to drugie. Każdy człowiek przeżywa jakiś kataklizm. Może być on drogowskazem do rozwoju lub do śmierci, do zatrzymania się. W związku z moimi bogatymi doświadczeniami posiadam umiejętność rozpoznawania podobnych zdarzeń w ludziach. Ja nie daję samej siebie podczas zabiegów. To moją wiedzą otwieram wiedzę w drugim człowieku.

To jest najbardziej uczciwe, uważam.

Cztery zabiegi dziennie to wszystko na co mogę sobie pozwolić. Bowiem każde spotkanie porusza moje struktury. Historia człowieka jest energią, która porusza we mnie to, co zapomniałam, podobne historie jakie przeżyłam zalegające gdzieś w głębi. Wtedy zmuszona jestem być pacjentką samej siebie. Tym samym przechodzę przez cierpienie innych osób i swoje także. Jest to moja nauka pokory. Każdy człowiek jest szlachetny, ale żeby miał szlify i błyszczał powinien przejść różne doświadczenia, które mogą zabić lub wznieść.

Co można zobaczyć w aurze?

W aurze jest wszystko, ciało mentalne – inne osoby, następnie ciało astralne – duchy, dziury oraz ciała przyczynowe, które były prapoczątkiem tego czym jesteśmy. Tam znajduje się cała historia człowieka. Ostatnio do pacjentów podczas zabiegu przychodzą ciała utkane ze światła, tzw. Dobre duchy. Łączą się z pacjentami najpierw przez stopy, a gdy energia w tamtym miejscu zostaje pobudzona, wchodzą w człowieka. Teraz jest taki czas, gdy wszystko się łączy.

Co ludzie powinny robić, by rzeczy w aurze, szczególnie tych negatywnie na nas działających, było mniej?

Ja zawsze odpowiadam tak – nie ma możliwości by się obronić! Oczyszczona przeze mnie przestrzeń otwiera kolejną, która często znów wymaga oczyszczenia. I tak w kółko. Człowiek jest jak cebula czy warstwy geologiczne. Ja często nazywam się geologiem duszy, historykiem duszy, melioruję ją. Znam osoby, które były w starych przestrzeniach tak porozbijane, że każdy kawałek duszy się wcielał. Ja też kiedyś zobaczyłam swoje własne życie równoległe. Bardzo ważne jest, by wtedy połączyć świadomość tych dwóch osób. Miałam kiedyś przypadek chłopca autystycznego. Badając go zobaczyłam, że część jego duszy żyje na innej planecie. Połączyłam te dwie świadomości i chłopiec wyzdrowiał. Pamiętajmy jednak, że sama dusza się nie dzieli, coś takiego dzieję się jedynie, gdy jakaś negatywna energia na nią wpływa. Tak jak potencjały, które zaczynają obijać się o siebie. Poza tym na początku istniały różne istoty, które które rozrywały dusze i karmiły się nimi.

Jakie przesłanie przekazałaby Pani ludziom żyjącym w obecnych czasach?

Każde przesłanie jest dobre, jeśli jest prawdziwe.

Pokochaj siebie, będziesz jak w niebie.

Jestem Twą córką Boże, nikt tego zmienić nie może.

Każdy z nas jest dzieckiem bożym, dzieckiem światła, nawet jeśli tego nie wie, nie pamięta, nie chce wiedzieć i nie chce pamiętać. Bo światło jest wiedzą, jest nauką, jest życiem. Patrz na siebie z miłością, nie każ się. Uznaj siebie za kogoś, kto jest wynikiem wiedzy i doświadczeń swoich wszystkich wcieleń. Przekonaj się o tym. Daj sobie szansę. Trzeba nauczyć się tego czego się nie wie, a nie tego, co się wie. Głupota jest czasem drogowskazem do wiedzy. Trzeba ją przekroczyć. Trzeba stać się świadomością życia!

Dziękujemy serdecznie.

Zapraszamy na stronę: www.grazyna.waw.pl

Wywiad prowadziła: Natalia Toczek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz